"Marzenia sie spelniaja" mowi Marysia otrzymujac kolejny gadzet od stewardesy w czasie lotu. Dla nas ten slogan ma jednak inny wymiar. Nie latwo sie zdecydowac na wyjazd w odlegle rejony swiata z dwojka maluchow. Po w miare spokojnym locie wyladowalismy w Bangkoku. W nozdrza wpada znajomy aromat miasta... Nowoczesna kolejka nadziemna docieramy do centrum, jeszcze chwila jazdy taksowka i odnalezlismy znajomy hotelik. Pewnie wiele sie zmienilo, bo to nie uniknione, ale na szczescie smaki i aromaty potraw ulicznych sprzedawcow pozostaly niezmienne. Nie zmienil sie tez stosunek tubylcow do turystow. Na kazdym kroku spotykamy sie z życzliwoscia i szczera radoscia jaka obdarzane sa nasze maluchy.
W czasie krótkiego pobytu w stolicy doswiadczylismy tropikalnej burzy, podczas objadania sie porcja smacznego pad thai. W jednej chwili spadlo tyle wody, ze nasza Rambutrii soi zamienila sie w potok.
Z powodu różnicy czasu mamy jetlag i padamy ze zmeczenia juz po 18 i spimy wszyscy cale 14 godzin.
Posty bloga uzupelniamy z opoznieniem poniewaz mamy klopoty z wifi niew kazdym hotelu jest, a jesli to sygnal bywa zbyt slaby.
1 komentarz:
kochani pozdrawiamy i jesteśmy pod wrażeniem codziennie śledzimy wasze przygody całujemy i pozdrawiamy dzisiaj z deszczowych Borów Tucholskich
Prześlij komentarz