Borobudur to buddyjska swiatynia z ok. VIII/IX wieku, bez glownego budynku, bardziej jako zespol 72 stup buddyjskich w ksztalcie odwroconego dzwonu. Stupy ulozone sa okreznie na kilku poziomach co sprzyja pielgrzymowaniu wokol nich. Calosc zbudowana jest z kamieni, mniej lub bardziej rzezbiona, zdobiona reliefami przedstawiajacymi sceny z zycia Buddy. Duzym zainteresowaniem maluchow ciesza sie kamienne rzezby tygrysow, orlow i innych maszkaronow, przy ktorych chetnie sie fotografuja. Jednak ich zainteresowanie z kazda chwila maleje, bo przeciez ile mozna patrzec na kamienie, no czasem probuja sie powspinac na stupe — a to jest zakazane. Przed wejsciem do kompleksu swiatynnego przepasaja nas sarongami z wizerunkiem Borobuduru. Dla malego Jana wszystkie sarongi okazaly sie byc za duze, czym nie byl zachwycony, no bo jesli wszyscy dostali to on tez "chce".
W planach zwiedzania okolicy znalazl sie wulkan Merapi. Zwiedzanie to oczywiscie nieodpowiednie okreslenie dla wulkanu, ale warto by rzucic okiem na wytwor geologiczny. Merapi jest wulkanem uspionym, ktory przejawia swoja aktywnosc srednio co 4 lata, ostatnia miala miejsce w 2010 r. Wokol niego rozciagaja sie urodzajne pola, na ktorych poza ryzem uprawia sie wiekszosc warzyw. W okolicy Jogjakarty zagladamy do Prambanan, hinduistycznych swiatyn.
Dzieci w Indonezjii sa wielka radoscia, a "biale" dzieci poza tym, ze sa rzadkoscia dla tubylcow to stanowia nie lada atrakcje. Nie udalo nam sie przejsc nigdzie niezauwazonym, bez znaczenia czy to lotnisko czy zwykly bazar, zewszad slychac "hello baby". Za kazdym razem sa to bardzo przyjazne reakcje dla obu stron. Szybko musimy odpowiadac na pytania dotyczace imion, wieku i narodowosci. W hotelowym lobby zawsze znajdzie sie "babysitter" chetna do zaopiekowania sie dziecmi.
Planujac ten wyjazd na Jawe, zamarzylismy sobie przynajmniej obejrzenie krajobrazu wulkanicznego w okolicach wulkanu Bromo. Niestety dotarcie pod niego z dwojka maluchow okazalo sie prawie niemozliwe. Majac do wyboru 11—godzinna podroz autobusem non—stop, czy tez kilkudniowa wyprawe przez rejony malo interesujace by tylko przez chwile nacieszyc oko, nie zdecywalismy sie na zadna. Coz, chyba wrocimy tu gdy MarJanki dorosna... Kupilismy bilety lotnicze do Denpasar, na Bali...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz