środa, 2 lipca 2008

27 czerwca

Na lotnisko Borispol dotarlismy lokalnym autobusem. Terminal miedzynarodowy wielkosci naszych Pyrzowic sprzed remontu, za to pasazerow oczekujacych na wylot cale mnostwo. Planowe dwie godziny do wylotu zaledwie wystarczylo by sie odprawic w liniach lotniczych i zalatwic odprawe paszportowa, zostalo 15 minut na szybka toalete i wzywaja nas do wejscia na poklad. Wylatujemy z opoznieniem, czego mozna sie bylo spodziewac po dlugosci kolejki do odprawy. Nareszcie silniki w ruch, lekkie wcisniecie w siedzenie, moment bezwladnosci i maszyna poderwala sie do lotu. Podwozie sie nie oderwalo, czyli ladowanie powinno sie udac. Troche nas nakarmili, puscili film, udostepnili kanaly muzyczne w sluchawkach, jednak jestesmy tak podekscytowani tym co nas czeka, ze nie potrafimy zasnac, dodatkowo turbulencje i blyski w oddali sprawiaja, ze wole byc w pelni swiadomo na wszelki wypadek.
Po 6 godzinach lotu docieramy w srodku nocy 28 czerwca do Bangkoku, pomimo tego na lotnisku panuje gwar. Tu pierwsza niespodzianka, w przeciagu ostatnich 5 lat wybudowano nowe, supernowoczesne lotnisko, zdolne do odprawiania 100 lini lotniczych. Z powodu wczesnej pory i panujacych nadal ciemnosci przeczekujemy do switu.
Okolo 7 robi sie widno wiec wsiadamy w autobus na Kaosan Road, w centrum Bangkoku, by moc wreszcie odespac stracona noc.
Pogoda niezla, zaledwie 35 stopni, lekkie zachmurzenie, wiec po krotkim spacerze nasze nosy i policzki nabieraja wakacyjnego koloru gotowanych rakow.

Brak komentarzy: