czwartek, 24 lipca 2008

21 lipca


Napatrzylismy sie na wydmy, powdychalismy zapach morza tchnacy suszonymi krewetkami, co dalo nam namiastke wczasow nad morzem, i w droge... tym razem do Sajgonu.
Sajgon, to dawna nazwa miasta chociaz jest stosowana nadal, glownie w odniesieniu do turystow. Po zdobyciu poludnia przez armie Wietcongu nazwe miasta zmieniono na Ho Chi Minh City w holdzie dla "ojca narodu".
Sajgon tetni zyciem, przypomina "namietny romans zachodu z Wietnamem" jak to podaje opis w przewodniku. W XVII wieku stanowil ostoje dla uchodzcow z Chin, wabil palarniami opium i dzielnicami czerwonych latarni. Dzis jest to metropolia przyciagajaca zagranicznych przedsiebiorcow co uwidacznia sie w rosnacej liczbie oszklonych biurowcow i nowoczesnych hoteli wzbijajacych sie ku niebu. Wyraznie zaznacza sie bogactwo poludnia skupiajace sie na biznesie od nieco biedniejszej na polnocy stolicy. Tu tez na znaczeniu zyskuje okreslenie chaosu, czyli "totalny Sajgon". Ulice sa zatloczone wszelkimi pojazdami, przepychajacymi sie w tylko sobie znanym kierunku przez skrzyzowanie, nie zawsze zgodnie z wyznaczonym kierunkiem jazdy. Wszyscy jednak w miare sprawnie sie przemieszczaja lacznie z pieszymi, ktorzy z dusza na ramieniu, przepychaja sie na druga strone ulicy. Bywa i tak, ze tworza sie korki, ale zawsze mozna przeciez na motorku przemknac chodnikiem...

Brak komentarzy: