czwartek, 4 sierpnia 2011
Osadnicy na Ko Samui
środa, 3 sierpnia 2011
Ekologiczna mżonka
Organizacje ekologiczne, ktore tutaj funkcjonuja nie potrafia pewnie przebic sie przez tok myslenia przecietnego Taja - wszystko jest tymczasowe!
czwartek, 28 lipca 2011
Wielkiej laby ciag dalszy...
Poza zabawami na plazy rozkoszujemy sie tutejszymi specjalami kulinarnymi. M rowniez zakosztowala morskiego jedzenia, jesli tylko juz nie zaglada jej w oczy, czyli przerozne ryby i male krewetki, na wiele sposobow. Najlepiej jednak na slodko z anasem, bananami czy mango.
niedziela, 24 lipca 2011
Powrot do Tajlandii
Penang - "Perla Orientu"?
środa, 20 lipca 2011
W Kuala Lumpur tez jest fajnie
Krotka eskapada do Singapuru
Wczesne sniadanie na lotnisku tez smakuje.... tylko dlaczego to ja zawsze mam pilnowac bagazy?
Singapur przywital nas niestety nie najlepsza pogoda. Samolot wyladowal na glownym lotnisku, ale ze to tania linia wiec musielismy dotrzec do terminalu, hen na koncu wyspy. Samolot wiec przejechal nad miejska autostrada i mostem tuz obok miejskich autobusow. Oficer imigracyjny wita wszystkich szerokim usmiechem i garscia cukierkow. Obowiazkowa pogawedka na temat M, czyli ile ma lat, czy juz duzo mowi, co lubi jesc, a co jej sie podoba w Azji - juz do tego przywyklismy. Mala zreszta tez. Nauczyla sie, ze na powitanie komus nowemu warto podac dlon albo przynajmniej sie usmiechnac i pomachac reka. Pomio, ze wyladowalismy gdzies na dalekich krancach wyspy nie ma problemu z komunikacja. Pod terminalem czekaja darmowe autobusy dowozace do terminala glownego i kolejki miejskiej, ktora mozna przejechac Singapur wzdluz i wszerz. Dodatkowo podrozujac z dzieckiem w wozku wazne sa wszelkie udogodnienia typu podjazdy, windy czy tez niskie krawezniki. Singapur to raj dla spacerow z wozkiem.
W miare szybko odnalezlismy nasz hotel i pomimo deszczu wyruszylismy na rekonesans, by zaspokoic ciekawosc, co tez zmienilo sie przez ostatnie 8 lat od naszego pobytu. A zmienilo sie wiele. Przybylo kilka, moze nawet kilkanascie drapaczy chmur harmonijnie wkomponowanych w poprzednia architekture. Trzeba przyznac, ze osiagneli mistrzostwo w urbanistycznym planowaniu.
i oczywiscie nowoczesny Singapur.
W sobotnie popoludnie wypoczywalismy, podobnie jak 3/4 mieszkancow, na wyspie Sentosa. Mozna tam dotrzec na kilka sposobow: autobusem przez most, kolejka szynowa z centrum handlowego czy tez bardziej turystyczna kolejka linowa z okolicznych wzgorz. Wyspa Sentosa to ostoja zieleni, ciszy (poza weekendem pewnie) i miejsce do plazowania. Jednak ku naszemu zdumieniu plaze sa waskie a piasek sprowadzony z Sumatry, bo tutejszy byl za malo "plazowy". Po wyspie kursuja darmowa komunikacja dwozaca do poszczegolnych punktow, czyli wspomnianych plaz, parkow rozrywki (w rozmiarach mega) dostarczajacych tez mega atrakcji. To kolejny przyklad na to, ze poza zarabianiem pieniedzy Singapurczycy potrafia wypoczywac. Na jednej z plaz trafilismy na "family day", gdzie rodzice z dziecmi brali udzial w zabawach typu tor z przeszkodami, parasailing, strzelanie z luku (chyba do uciekajacych tatusiow), malowanie i wiele innych, ktorych nie zapamietalam. My niestety, ze zgledu na jednak niewielkie rozmiary naszej Dzidzi, musielismy sie ograniczyc do skakania w dmuchanym zamku.
czwartek, 14 lipca 2011
14 lipca
Korzystajac z okazji, ze jestesmy tak blisko zatoki Phananga, postanowilismy sobie zrobic wycieczke na slynna wyspe Bonda, znana z czesci " Mezczyzna ze zlotym pistoletem". Wycieczka zaczela siew w poludnie, kiedy to z miejsca zbiorki zabral nas autobus, pojezdzil jeszcze po kilku miejscach na Phukecie zbierajac spora grupe turystow. Potem przejechalismy na polnoc wyspy co trwalo jeszcze z okolo godziny, a w czasie jazdy moglismy sie rozkoszowac wczesniej wspomniana czescia o 007. Jednym z punktow wycieczki byla tez obowiazkowa wizyta w buddyjskiej swiatyni malp, ulokowana w ogromnej jaskini. Malpy nie byly wcale biernymi obserwatorami, wrecz przeciwnie domagaly sie "poczestunku" ze strony odwiedzajacych. Nasza Marysia po wyjsciu z autokaru bardzo szybko by przystala do tej sporej grupy malpich rozbojnikow, ale w miare szybko zareagowalismy.
Do wyspy Bonda plynie sie meandrujacym, pomiedzy namorzynami korytem rzeki, i uchodzacym do Zatoki Phananga wlasnie w okolicach wyspy. Plynelismy zwyklymi lodziami dlugorufowymi, nie motorowkami, ktorych ryk silnikow zagluszal szum fal. Im szybciej sie plynie tym bardziej sie buja i to chyba kolejna dewiza naszego dziecka, bo wydawala z siebie piski radosci. Widok wybrzeza o stromych wapiennych scianach nieustannie wymywanych przez fale robi wielkie wrazenie. Ten krajobraz podziwialismy juz w kilku miejscach w Azji i zawsze nas zachwyca. Minusem naszej eskapady byla jedynie pogoda, monsun przypomnial o sobie i woda lala sie sie z nieba wiadrami.
poniedziałek, 11 lipca 2011
12 lipca
Przez kilka dni jeszcze poleniuchujemy na plazy, chociaz nosi nas coraz bardziej. Za pare dni lecimy do Singapuru.
11 lipca
Plaza na Phuket jest bardzo dluga, natomiast szerokosc jej zalezy od plywow morza. Woda ta przybrzezna ma kolor turkusowy i temperature podobna do tej w wannie (jak i w powietrzu), wiec nieustanne siedzenie, zabawy i wyglupy w wodzie M tutaj nie zaszkodza. Z tego jednak powodu musimy na nia bardziej uwazac, bo w czasie zabawy na plazy, gdy rodzice mozolnie kopia kolejny dol czy tez formuja baby piaskowe, nie wiedzac kiedy Mala pospiesznie umyka do wody i nawet to, ze fala ja zaleje nie jest powodem by posluchac rodzicow. A jesli juz trzeba wyschnac na plazyto najlepiej poswiecajac czas na podgladaniu czy gonieniu krabow, ktore szybko umykaja do swoich norek. Inne ciekawe okazy biologii morskiej do obserwacji na plazy to meduzy, ktore sa wyrzucane przez fale, od calkiem mlodych okazow do tych o sporych rozmiarach. Na szczescie te parzydelkowce nie utrudniaja kapieli, nie sa grozne.
sobota, 9 lipca 2011
podroz na poludnie
Przez pare dni najwiecej czasu w Bangkoku spedzalismy w parku Lumpini, ktory przypomina Cental Park w Nowym Jorku. Jest wielka ostoja zieleni, z licznymi sadzawkami, w samym centrum ogromnego, zadymionego miasta. Poza dwoma duzymi i dobrze wyposazonymi placami zabaw sa tam miejsca do cwiczen jogi, tai-chi, czy fitnesu w cieniu tropikalnych, rozlozystych drzew. Wokol parku sa specjalnie przygotowane sciezki dla kolarzy i biegaczy, ktorych tu nie malo. Dla nas najwieksza atrakcja parku byly jednak warany, doslownie od malych okazow tuz po wykluciu, po takie dostojne, wiekowe, kroczace po zielencach. Widac, ze nawet ta egzotyczna przyroda dobrze kooperuje z wielka metropolia.
Koniec jednak siedzenia w wielkim miescie. Mamy ochote wreszcie na lenistwo wakacyjne, czyli plazowanie. Zdecydowalismy sie na Phuket, jedna z najwiekszych tajskich wysp. Aby sie tam dostac wsiedlismy okolo wieczora w pociag sypialny. Niestety nie zdobylismy biletow na wagon z klimatyzacja (musielibysmy pozostac w Bangkoku nastepne kilka dni), pozostaly tylko miejsca w wagonie z wentylatorem pod sufitem, na szczescie rozkladane. Marysi nie przeszkadzalo, ze jest cieplo w wagonie i wszyscy sie jej znowu przygladaja, zmeczona zasnela szybciej niz "wagonowy" rozlozyl nam lozka. Tak, wlasnie. Tutaj po wejsciu do wagonu odnajduje sie swoje miejsca jako siedzace, dopiero z czasem gdy pociag "mknie" kolejne fotele sa rozkladane, ubierana jest posciel i mozna sie udac na drzemke.
Poniewaz pociag nie dojezdza do miejsca, w ktore sie udawalismy, kupilismy bilet laczony z autobusowym. Wobec czego rankiem, po przyjezdzie pociagiem do Surat Thani, czekal na nas agent z biura autobusowego i kierowal do odpowiedniego autobusu. Po kolejnych 4 godzinach bylismy na miejscu, tzn. na wyspie. Wskoczylismy do lokalnego busika, bo taksowkarze chcieli nas zawiezc na plaze za rownowartosc biletu kolejowego. Dotarlismy do czesci wyspy o nazwie Karon, takiej spokojniejszej. Wiekszosc turystow - plecakowcow decyduje sie na Patong, czyli taka czesc gdzie zycie zaczyna sie duzo po 20-tej, czyli wtedy gdy my mniej wiecej po kolacji "bujamy" Mala do snu. Na Karonie za to prawdziwa inwazja ruskojezycznych turystow z grubymi portfelami, co dla nas poza mozliwoscia podniesienia poziomu tego jezyka, niestety wiaze sie z wyzszymi cenami. Wszystkie biura podrozy maja oferty przewodnikowe po rosyjsku jak i menu w restauracjach tez sa w tym jezyku...
Na phukecie rozkoszujemy sie... budowanie zamkow z piasku, bo nareszcie mamy dla kogo. Marysia jednak po zakosztowaniu kapieli morskich nie pozwala sie wyciagnac z wody. To nic, ze fala ja przewrocila, oczy zalala slona woda