czwartek, 4 sierpnia 2011

Osadnicy na Ko Samui



Z nad wybrzeza M. Andamanskiego "przeskoczylismy" 300 km nad Zatoke Tajladzka na wyspe Samui. Tu pozostaniemy az 2 tygodnie by zaladowac akumulatory przed powrotem do .... codziennosci. Wnetrze wyspy jest wyzynno-gorzyste porosniete przepieknymi, bujnymi lasami wilgotnymi, natomiast pas wybrzeza to piekne plaskie plaze. Zamieszkalismy 60 m od plazy w najspokojniejszej chyba czesci naszej wyspy. Po zapadnieciu zmroku nie slychac glosnej muzyki, nie ma tlumow ludzi, oswietlenie to jedynie male lampki nad bungalowem... spokoj przerywaja jedynie porykiwania z dzungli, ktora otacza nasz resort. Do centrum, gdybysmy zatesknili za gwarem, spacerkiem wzdluz plazy idziemy 20 minut.

Marysia tuz po przebudzeniu domaga sie otwarcia drzwi, bo droge na plaze juz pamieta...i wszystko chce robic sama, czasem donosnym glosem to podkreslajac. Tak wiec od rana pluskamy sie w spokojnej toni turkusowej wody, objadamy owocami, bujamy na hamaczku...

2 komentarze:

Zafilcowana pisze...

Ale Wam dobrze.... i dobrze!:)
A akumulatory naładować trzeba... My co prawda prosto z drogi przeprowadzaliśmy się ze sklepem i pracownią... zaraz po tym warsztaty, jarmarki i inne zaległości... więc czasu na rozpamiętywanie "jak to dobrze nam tam było" brak - ale i tak trudno znoszę powrót do rzeczywistości. Więc korzystajcie póki możecie także i za nas;)

Yeizdol pisze...

Ale cudownie! :) Z wielką przyjemnością czyta się takie notki. Proszę pozdrowić ode mnie ten "inny świat".
Agata K. :)