|
coś dla ducha... |
Leniuchowanie ma swoje granice...i w ramach przyzwoitości czas je zakonczyć. I tak 16 sierpnia przepłynęlismy Zatokę Tajską, przelecieliśmy prawie 1000 km i jesteśmy w Bangkoku -"
Miasto aniołów, wielkie miasto [i] rezydencja świętego klejnotu Indry
[Szmaragdowego Buddy], niezdobyte miasto Boga, wielka stolica świata,
ozdobiona dziewięcioma bezcennymi kamieniami szlachetnymi, pełne
ogromnych pałaców królewskich, równającym niebiańskiemu domowi
odrodzonego Boga; miasto, podarowane przez Indrę i zbudowane przez Wiszwakarmana" (z Wikipedia.pl).
Do wylotu zostały nam 4 dni i poświęciliśmy je na najbardziej popularne zajęcie turystów w Bangkoku- shopping. Sierpien jest miesiącem ogromnych wyprzedaży i okazji cenowych - tak przynajmniej głoszą bilbordy reklamowe. Jednak gdy się temu przyjrzymy z bliska to owszem moze i sa wyprzedaże, ale dla Arabów, Katarczyków i bogatszych Hindusów, których tu można spotkac wielu.
Poza zakupami odwiedzamy oceanarium i "wtapiamy" tam na kilka godzin...
|
lody kokosowe w kokosie z mleczkiem kokosowym |
|
przejażdzka tuk-tukiem |
|
no i udało się |
|
soczek na wynos |
|
Po tylu przyjemnych chwilach nadeszła pora pakowania "dobytku" i powrotu do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz