Polowe Ramadanu, czyli okresu postu muzulmanskiego doswiadczylismy juz w czasie naszej podrozy przez Indonezje. Nie dotknelo nas to na tyle, ze glodowalismy, wrecz przeciwnie jedzenie bylo dostepne w wiekszosci restauracji lokalnych no i oczywiscie w foodcorner'ach w centrach handlowych. Jednak zauwazalo sie roznice po zachodzie slonca dotyczaca jakosci i ilosci posilku u lokalnych muzulman. Wracajac na kontynent, do Malezji, rowniez panstwa islamskiego, trafilismy na obchody konca Ramadanu 1435 r. na swieto Hari Puja Idul Fitri. Jego uroczyste ochody przypominaja chrzescijanskie Boze Narodzenie. Wszyscy skladaja sobie zyczenia, obdarowywuja prezentami i duzo za duzo jedza. My zalapalismy sie na takie obchody w Chinatown, gdzie na ulicach udekorowanych pieknymi lampionami, porozkladane zostaly stoliki, jak w restauracjach pod golym niebem, gdzie co kawalek mozna sie natknac na przerozne przysmaki. I my rowniez poddalismy sie swietowaniu, choc wcale wczesniej nie poscilismy. Natknelismy sie na rzeczy jedzeniowo nieznane, niepowtarzalnie smaczne, ktore moglismy sami ugotowac w kociolku umieszczonym na srodku stolika. M z pewna rezerwa poczatkowo podeszla do tego kulinarnego eksperymentu rodzicow, jednak gdy zauwazyla jak brat sciaga jej jedzenie z talerza, dala sie przekonac. Eksperyment sie powiodl, wszyscy przezyli i co najwazniejsze nie odczulismy zadnej niedyspozycji.
W czasie tego swieta muzulmanie wyjezdzaja do wiekszych metropoli, by w wazniejszych meczetach wziac udzial w nabozenstwach. W zwiazku z tym do KL przyjechala chyba polowa Malezji, wszedzie tlumy ludzi odswietnie ubranych w barwnych strojach. Wieczorami przez 3 dni odbywaly sie parady z hucznymi fajerwerkami, czego MarJanki nie tolerowaly i chcac nie chcac musielismy pognac do hotelu i pozaslaniac okna.