niedziela, 10 sierpnia 2008

10 sierpnia



Od poprzedniego maila pomknelismy wyboista droga do Bangkoku, czyli zamknelismy petelke... Teraz wreszcie czas na odpoczynek dla ciala i ducha. Trawieni ciekawoscia, co sie pozmienialo na wybrzezu Morza Andamanskiego po tsunami dotarlismy do "naszej" rajskiej wyspy Phi Phi. Z jednej strony to raj utracony, bo po tsunami jedyna mozliwa do zamieszkania czesc wyspy zostala gesto zabudowana, z drugiej strony jest to zadziwiajace jak szybko mozna sie otrzasnac z takiej tragedii...
Z racji przybywajacych tlumow do centralnej czesci wyspy stalo sie tu bardzo glosno, po zachodzie slonca dziennie odbywaja sie imprezy na plazy niestety sowicie zakrapiane alkoholem... Niektorzy imprezowicze budza sie rano w nieznanym sobie wczesniej miejscu... Ta zmiana nam sie bardzo nie podoba, a wrecz niepokoi. To niezbyt korzystne oblicze wplywu turystyki na lokalnych mieszkancow wyspy... Z tego powodu mieszkajac 3 minuty od plazy, w poszukiwaniu spokoju, chadzamy na inna czesc wyspy oddalona o 20 minut drogi przez dzungle...
Serdecznie dziekujemy za wszystkie pozdrowienia, te zapisane w komentarzach, jak i te telepatyczne.

1 komentarz:

Unknown pisze...

Dzięki za bloga. Zastanawialiśmy się jak przebiega Wasza dalsza podróż.
Zdjęcia i wasze opowieści są inspirujące. Kto wie czy za rok my nie wybierzemy się do Kambodzy.

Pozdrawiamy MonikaIgorMarcin